Ewangelizm pastoralny

Noe Leon

 

 

W tym artykule będziemy się dzielić tym, co Pismo prorokuje o Kościele z ewangelizmem „zerwanej sieci”. W kolejnym artykule przestudiujemy o tym, jak ta „zerwana sieć” ulegnie zmianie w tych dniach ostatecznych.

 

 

Ludzie „bez powołania”

W 5 rozdziale Łukasza Duch Święty stwierdza:

 

„Pewnego razu, gdy On stał nad jeziorem Genezaret, a tłum tłoczył się dokoła niego, by słuchać Słowa Bożego, (2) ujrzał dwie łodzie, stojące u brzegu jeziora; ale rybacy, wyszedłszy z nich, płukali sieci. (3) A wszedłszy do jednej z tych łodzi, należącej do Szymona, prosił go, aby nieco odjechał od brzegu; i usiadłszy, nauczał rzesze z łodzi.(Łukasz 5:1-3)

 

Zauważ, że Jezus zastał tych rybaków w stanie „bezczynności”. Ujrzał dwie łodzie „stojące u brzegu jeziora” (w2), ale rybacy „z nich wyszli”. To jest proroczy obraz duchowego stanu ludzi tamtego dnia. Mieli potężne duchowe powołanie od Boga, ale nie zdawali sobie z niego sprawy. Z tego powodu prowadzili proste, ziemskie życie jako dosłowni rybacy. Wierzyli w Boga i wierzyli w proroczy głos Boga, ale wmówili sobie, że „wyższe duchowe powołanie” jest dla „wybrańców” takich jak kapłani, faryzeusze i uczeni w Piśmie. Czcili Boga próbując wykonywać Prawo Mojżesza najlepiej jak umieli. Dawali dziesięciny i świętowali wszystkie oficjalne święta religijne, ale Prawdziwy Żywy Bóg był jedynie niewyraźnym obrazem oglądanym z oddali. Ci ludzie byli w pułapce girgaszyckiego ducha ziemskości i religijnego konformizmu. Nieświadomie scedowali swoje duchowe powołanie na innych.

 

Kiedy Pan wszedł do jednej z tych dwu łodzi (należącej do Szymona), poprosił go, żeby „nieco odjechał od brzegu” (w3). Dlaczego? Ponieważ Jezus przybył tego dnia, żeby oddzielić tych mężczyzn od wygody ich ziemskiej egzystencji, aby mogli zacząć przygodę z „niepewnymi” wodami ich duchowego powołania. Przybył tego dnia, żeby oddzielić ich od girgaszyckiego życia, aby mogli wejść w swoje prorocze powołanie. Jak mówiliśmy wcześniej, Girgaszyci stanowią duchową antytezę namaszczenia proroczego, a Bożym „lekarstwem” dla girgaszyckich wierzących jest zawsze wysłanie do nich innych wierzących, którzy przekażą im silne prorocze udzielenie.

 

Kiedy Szymon zgodził się oddalić swoją łódź nieco od brzegu, to przyjął Boże wyzwanie, aby rozpocząć przygodę z dala od swojego monotonnego życia Girgaszyty. Potem Jezus usiadł i zaczął nauczać z łodzi (w3). Dlaczego usiadł? Dlaczego nie stał, aby tłum mógł widzieć Go lepiej? Żeby odpowiedzieć na to pytanie, musimy zajrzeć do kolejnego fragmentu Pisma:

 

„Wy zaś jesteście tymi, którzy wytrwali przy mnie w pokuszeniach moich. (29) A Ja przekazuję wam Królestwo, jak i mnie Ojciec mój przekazał, (30) abyście jedli i pili przy stole moim w Królestwie moim, i zasiadali na tronach, sądząc dwanaście plemion Izraela.” (Łukasz 22:28-30)

 

„Zasiadanie” jest w Piśmie wielokrotnie związane z osobą, która dokonuje sądów. A zatem, „zasiadając” w Łukasza 5:3 Pan osądził girgaszyckie życie tych, którzy słuchali Go na suchym lądzie. Był tam po to, żeby skonfrontować ich z faktem, że przed Bogiem mieli wyższą duchową odpowiedzialność, niż każdy z nich o sobie myślał. Biologiczne stworzenia żyją, rozmnażają się, a potem umierają. Jednakże my, jako ludzkie istoty, odróżniamy się od reszty stworzeń tym, że zostaliśmy powołani, aby być Jedno z Bogiem. Żaden inny przedstawiciel stworzenia nie może tego o sobie powiedzieć, a ignorowanie tego faktu jest równoznaczne z redukowaniem siebie do poziomu życia biologicznego, jak zwierzęta bez wyższego powołania.

 

Kiedy Jezus nauczał z łodzi (Łukasz 5:3), robił to jako proroczy nauczyciel. Jak już powiedzieliśmy wcześniej, służby prorocza i nauczycielska są troszkę „kontrastowe” w swoich naturach. A zatem nauczyciele działając w ciele stają się antyproroczymi, girgaszyckimi nauczycielami tradycji. Kiedy nauczyciele wzrastają w Duchu, stają się dojrzałymi proroczymi nauczycielami.

 

Wyzwanie

Po skończonym nauczaniu pod namaszczeniem proroczym, Jezus rzuca wyzwanie Szymonowi, żeby poszedł krok dalej:

 

„A gdy przestał mówić, rzekł do Szymona: Wyjedź na głębię i zarzućcie sieci swoje na połów.(Łukasz 5:4)

 

Jak powiedzieliśmy wcześniej, Girgaszyci skupiają się na tym, co widzialne, co oznacza, że ich życie jest oparte na tym, co mogą dostrzec swoim naturalnym rozumem. Kiedy Jezus zwrócił się do Szymona i poprosił go, żeby odpłynął łodzią nieco od brzegu, aby jej użyć jako „ambony”, to Szymon musiał zaufać temu człowiekowi, którego nie znał. Jezus był „wędrownym kaznodzieją”, który był odrzucany przez przywódców religijnych w tamtych dniach. Ale Szymon chciał podjąć ryzyko i pozwolił temu wędrownemu kaznodziei użyć jego łodzi, aby nauczał tych swoich „dziwnych” rzeczy. Jezus nie miał żadnego „widzialnego autorytetu religijnego”, który Szymon mógłby rozpoznać swoim naturalnym umysłem. W związku z tym, sam fakt, że pozwolił Jezusowi nauczać z jego łodzi już pokazuje, że jego serce było skłonne uznać pewien niewidzialny duchowy autorytet wewnątrz Jezusa. To był pierwszy krok, który Szymon zrobił na drodze do wolności od ducha Girgaszyty. W sensie duchowym, Szymon miał już swoją „duchową łódź” trochę oddaloną od brzegu Girgaszyty w kierunku proroczych wód, kiedy słuchał nauczania Jezusa z łodzi.

 

Teraz Jezus powoływał Szymona do porzucenia bezpiecznego lądu i „wypłynięcia na głębię”. W pewnym sensie, Jezus jako nauczyciel robił Szymonowi prawdziwy życiowy „egzamin” z tego, czego właśnie nauczał. A oto jak Szymon odpowiedział na to „pytanie egzaminacyjne”:

 

„A odpowiadając Szymon rzekł: Mistrzu, całą noc ciężko pracując, nic nie złowiliśmy; ale na Słowo twoje zarzucę sieci.(Łukasz 5:5)

 

Jak już powiedzieliśmy wcześniej, Girgaszyci są „pozbawionymi snu pracoholikami”. Nic więc dziwnego, że Szymon i jego towarzysze „ciężko pracowali przez całą noc”. Dlaczego nic nie złowili? Ponieważ Jezus przed swoim fizycznym przybyciem już posłał swoje słowo sądu przeciwko takiemu życiu Szymona i innych ludzi. Nie pozwalając im nic złowić, Bóg pokazał jak puste i bezcelowe jest życie Girgaszyty. Jak już powiedzieliśmy wcześniej, duchowe sądy zawsze ujawniają nieprawość, która została ukryta pod powierzchnią. Niepowodzenie „całonocnego połowu” Szymona i jego partnerów było fizyczną manifestacją ich niewidzialnej duchowej bezpłodności. W istocie, Bóg przeklął ich pracę w nocy po to, żeby doprowadzić ich ostatecznie do pokuty i potężnego nawrócenia.

 

Jako Girgaszyta, Szymon miał skłonność do używania swojego naturalnego umysłu do analizowania rzeczy przed podjęciem decyzji. Łowił całą noc i nic nie złowił. A zatem, nie było żadnego logicznego powodu, żeby oczekiwać, iż tym razem coś złowi. Poza tym Szymon i inni byli doświadczonymi rybakami, podczas gdy Jezus był „wędrownym kaznodzieją”. Szymon mógłby z łatwością powiedzieć:

Jezu, jesteś wielkim kaznodzieją. To nauczanie, które właśnie przedstawiłeś było cudowne, ale jestem rybakiem całe moje życie. Wiem co mam robić. Zajmij się swoim głoszeniem, a ja zajmę się moim łowieniem ryb, OK?

Z powodu swojej metodycznej natury i zapału dla „wydajności”, nauczyciele (i Girgaszyci, gdy zbłądzą) wierzą w „podział pracy”. Dlatego Girgaszyci przywiązują wagę do „ekspertów” i wierzą, że każde zadanie powinno być pozostawione odpowiednim ekspertom. Prace mechaniczne należy pozostawić mechanikom, zadania medyczne powinny być pozostawione lekarzom, a polityczne politykom. Taki „podział pracy” nie jest zły sam w sobie, ale Girgaszyci tak bardzo wierzą „ekspertom”, że sami stają się niezdolni do rozeznania potencjału u innych, kiedy ten potencjał nie jest wspierany przez „odpowiednie zaświadczenia”. Szufladkują ludzi umieszczając ich w „różnych obszarach wiedzy specjalistycznej”, i oceniają ich słowa i działania w oparciu o „wiarygodnych zewnętrznych ekspertów”, a nie na podstawie przyrodzonej wartości tych słów i czynów. Girgaszyci zabijają spontaniczność i trzymają innych w opresji powstrzymywania.

 

Kiedy Szymon zgodził się posłuchać rady Jezusa, ponownie rozprawił się ze swoją girgaszycką przeszłością. Był w stanie rozeznać, że słowa Jezusa były prawdziwe, nawet kiedy nie popierały ich żadne „dowody fizyczne”. W zwrocie „na twoje słowo” z Łukasza 5:5, „słowo” zostało przetłumaczone z rema, które, jak widzieliśmy wcześniej, jest związane z namaszczeniem proroczym. Po dotychczasowym życiu anty-proroczego Girgaszyty, Szymon zaczął się uczyć słuchania i działania na podstawie Bożego słowa proroczego rema.

 

Kiedy Jezus powiedział Szymonowi, żeby wypłynął na „głębię”, to rzucił mu wyzwanie, żeby dokonał pełnego skoku kwantowego z jego girgaszyckiego życia do proroczego życia w Duchu. Pozwalając Jezusowi nauczać ze swojej łodzi, Szymon dotarł do brzegu rzeki, a Bóg teraz go wezwał, żeby się przez nią przeprawił. 

 

Słowo „zarzucę” w Łukaszu 5:4 zostało przetłumaczone z greckiego słowa chalao, które dosłownie znaczy „wyluzować, złagodnieć, odprężyć się”. Co ciekawe, chalao pochodzi od słowa chasma oznaczającego „przepaść, otchłań”. A zatem, Jezus mówi do Szymona:

Rozluźnij swoje mentalne paradygmaty, ponieważ to jest jedyny sposób, żebyś przeszedł ponad przepaścią i wszedł do świata Ducha. Niech odejdzie twoje ja i pozwól Duchowi działać swobodnie przez ciebie„. 

 

Zerwana sieć

Kiedy Szymon posłuchał proroczych instrukcji, oto co się wydarzyło:

 

„A gdy to uczynili, zagarnęli wielkie mnóstwo ryb, tak iż się sieci rwały.(Łukasz 5:6)

 

Słowo „zagarnęli” zostało przetłumaczone z greckiego słowa sugkleio, które wywodzi się od dwóch słów:

  • sun, które znaczy „z, razem z”, i jest kojarzone z „unią” czy „jednością”
  • kleio, które znaczy „zamknąć, zamykać”

 

Jak powiedzieliśmy wcześniej, zły duch najbardziej związany z promowaniem światowej jedności to duch Kananejczyka. Ponieważ Kananejczycy ceniąwzajemną uprzejmośćwyżej niż prawdę, brzydzą się sądami, ponieważ sądydzieląludzi, oddzielając „dobro” od „zła”. Kananejczycy kochają „dobre samopoczucie”, wrażenie „jedności”, a nienawidzą faktu, że sądy oddalają to sentymentalne uczucie. Naciskają na ludzi, żeby zrezygnowali ze swoich wewnętrznych przekonań, aby wszyscy „mogli się spotkać ze sobą” i „porozumieć”.

 

Ponieważ Kananejczycy promują „jedność”, która jest oparta na presji emocjonalnej, społecznej, ale nigdy nie osiągną prawdziwej jedności, ponieważ do prawdziwej jedności może dojść tylko wtedy, kiedy ludzie w swoim wnętrzu są ze sobą zgodni. Możesz „się porozumieć na gruncie towarzyskim” z inną osobą nawet jeśli ta osoba jest zupełnie inna w swoim wnętrzu. Ale, żeby z inną osobą być naprawdę „jedno”, to oboje musicie być w stanie ujrzeć (t.j.- osądzić) świat w ten sam sposób. Oboje musicie uznać te same rzeczy za „prawdziwe”, i odrzucić takie same rzeczy jako „fałszywe”:

 

„Nie chodźcie w obcym jarzmie z niewiernymi; bo co ma wspólnego sprawiedliwość z nieprawością albo jakaż społeczność między światłością a ciemnością? (15) Albo jaka zgoda między Chrystusem a Belialem, albo co za dział ma wierzący z niewierzącym?(2 Koryntian 6:14-15)

[Zauważ, że prawdziwa jedność wymaga tego samego „systemu wierzenia„, z którego wynikają te same „kryteria sądzenia”. Słowo „niewierny” w wersecie 14 jest czymś więcej niż tylko zwykłym odniesieniem do „nie-chrześcijan”. Odnosi się do osoby, która nie wierzy w te rzeczy, w które ty wierzysz, nawet jeśli jest „chrześcijaninem”.]

 

Większość z nas zna ludzi, z którymi łatwo może się porozumieć na gruncie towarzyskim, a którzy przy bliższym poznaniu okazują się „nie do zniesienia”. Dlaczego? Ponieważ ich „wewnętrzna istota” jest kompletnie inna niż twoja.

 

A zatem, żeby dwie osoby były w prawdziwej jedności, muszą być gotowe stopić swoje „wewnętrzne istoty” w jedną niezależną prawdę. To dlatego Duch Święty mówi:

 

„A jeżeli jednego można pokonać, to we dwóch można się ostać; a sznur potrójny nie tak szybko się zerwie.(Kaznodziei 4:12)

[Tą „trzecią nitką” jest prawda, która jest niezależna od dwu pozostałych nitek sznura]

 

Jak powiedzieliśmy wcześniej, prawda i sądy są ze sobą w Piśmie nierozerwalnie związane, co oznacza, że prawdziwą jedność pomiędzy dwiema istotami ludzkimi można osiągnąć jedynie wtedy, kiedy wystawią się one na sądy. Złości mnie, kiedy słyszę jak „chrześcijańscy” doradcy w sprawach małżeńskich próbują „łączyć” rozbite małżeństwa na drodze prostej zachęty każdej ze stron, żeby „przebaczyć i zapomnieć”. Jak powiedzieliśmy wcześniej, Pismo jasno pokazuje, że przebaczenie jest niemożliwe bez prawdziwej pokuty (Łukasz 17:3). Inaczej mówiąc, nie możemy przebaczyć innej osobie, jeśli ta osoba nie chce pokutować. W takim wypadku Pismo wzywa nas do konfrontacji z tą osobą, a nie do przebaczenia jej (Mateusz 18:15-17). Mamy przebaczać tak, jak Chrystus nam przebaczył (Kolosan 3:13), a Chrystus przebaczył nasze grzechy kiedy pokutowaliśmy, nie wcześniej!

 

W imię „jedności” (ale nie w imię „Prawdy”), „chrześcijańscy” doradcy w sprawach małżeńskich zachęcają małżonków, żeby sobie nawzajem wybaczyli, nawet wtedy, kiedy druga strona nie ma zamiaru uznać swoich błędów. To doprowadza do zamiatania problemów pod dywan. Doradcy małżeńscy powinni postępować jako „niezależni arbitrzy”, którzy wystawiają obie strony na Bożą prawdę i sądy. Doradca powinien zachęcać każdą ze stron do szukania prawdy i osądzać wszystko w gorliwości dla sprawiedliwości, a nie z poczuciem osobistej zemsty. Jak powiedzieliśmy wcześniej, Kananejczycy są przeciwni sądom, ale szybko osądzają tych, którzy ośmielają się ich osądzać, przy czym ich sądy zazwyczaj wypływają z osobistego żalu emocjonalnego, a nie z bezstronnej oceny faktów.

 

Żeby dwoje ludzi naprawdę się porozumiało, muszą chcieć, żeby ich wewnętrzne istoty przybrały ten sam „kształt”, a ten proces zachodzi wtedy, kiedy oboje wystawiają się na ten sam miecz sądów, dosięgający ich wewnętrznej istoty i kształtujący ich od środka:

 

„Bo Słowo Boże jest żywe i skuteczne, ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić zamiary i myśli serca.” (Hebrajczyków 4:12)

[Jak już powiedzieliśmy wcześniej, zwrot „zdolne osądzić” został przetłumaczony z greckiego słowa kritikos, które dosłownie znaczy „sędzia”]

 

Ludzie, a szczególnie Kananejczycy absolutnie nie lubią „nieprzyjemności” związanych z „sądem”. Wolą pominąć tę nieprzyjemność i przejść od razu do kolejnego etapu, czyli porozumienia. Kananejczycy nienawidzą bólu wywołanego przez przeszywający miecz sądu. Nie zależy im na trwałej transformacji. Chodzi im tylko o emocjonalną radość w tym życiu.

 

Ale Pan Bóg „widzi” te rzeczy w inny sposób:

 

„Grzesznicy w Syjonie zlękli się, drżenie ogarnęło niegodziwych. Kto z nas może przebywać przy ogniu, którzy pożera? Kto z nas może się ostać przy wiecznych płomieniach? (15) Kto postępuje sprawiedliwie i mówi szczerze, kto gardzi wymuszonym zyskiem, kto cofa swoje dłonie, aby nie brać łapówki, kto zatyka ucho, aby nie słyszeć o krwi przelewie, kto zamyka oczy, aby nie patrzeć na zło, (16) ten będzie mieszkał na wysokościach; jego ostoją twierdze na skałach, ten ma pod dostatkiem chleba i nie wysychają jego wody. (17) Króla w jego piękności ujrzą twoje oczy, będą patrzeć na rozległy kraj.(Izajasz 33:14-17)

 

Tym „ogniem, który pożera” z wersetu 14 jest Bóg, który jest „Ogniem Trawiącym” (Hebrajczyków 12:28-29). Kto chce być Jedno z Nim w Wieczności, ten musi być gotowy wystawić się na oczyszczający ogień Jego sądów. Ci, którzy uciekają od Bożych sądów w tym życiu, nie ujrzą „Króla w Jego piękności” (w17). Ci, którzy nie pozwalają, aby „wewnętrzna istota” (t.j.- ich serce) zostało oczyszczone w ogniu Jego sądów, nigdy nie ujrzą Bożego Oblicza (Mateusz 5:8).

 

Jak powiedzieliśmy na początku tej części, greckie słowo oznaczające „zagarnęli” w Łukasza 5:6 pochodzi od słowa sun – które budzi skojarzenia z „unią” czy „jednością” — i kleio – które znaczyć „zamknąć”. A zatem, ta „zagarniająca sieć” z Łukasza 5:6 mówi o czymś, co próbuje „zjednoczyć” ryby w zamkniętej, ciasnej przestrzeni. Ten „połów” w Łukasza 5 był oczywiście nadprzyrodzoną manifestacją wywołaną przez Ducha Bożego. A zatem, ten fakt, że „zagarniająca sieć” nie była w stanie zatrzymać tego „duchowego połowu” pokazuje, że ta sieć nie była „duchowa”, ale „cielesna i ziemska”.

 

Ta „zagarniająca sieć”, która się rwie, jest obrazem tego, co Kościół czyni z nowo nawróconymi. Wtłacza ich do ograniczonych duchowo girgaszyckich struktur i tradycji (kleio), i próbuje ich utrzymać w „jedności” wewnątrz kongregacji (sun) stosując kananejską presję emocjonalną. Próbuje zamienić nowo nawróconych w „stadko towarzyskiej jedności”, w którym jedność nie pochodzi z Namaszczenia, ale ze środowiska, które jest „miłe i przyjemne dla całej rodziny”. Promuje „jedność” zamieniając kościół w „park tematyczny”, w którym ludzie mogą „nawiązywać relacje z braćmi” i mieć „dobry czas”. Kiedy wierzący nie mogą pójść do kościoła z uwagi na zewnętrzne okoliczności, większość z nich „tęskni” za kościołem, ponieważ brakuje im ich „przyjaciół”, w taki sam sposób jak ktoś tęskni za kumplami kiedy nie może z nimi pójść na cotygodniowe kręgle.

 

Jak już dzieliliśmy się wcześniej, Pismo pokazuje dwa podstawowe powody, dlaczego wierzący są powołani, żeby się „zbierać razem”:

  1. Mieć społeczność w atmosferze apostolskich sądów, gdzie wystawiamy się wzajemnie na oczyszczające sądy w Duchu.
  2. Praktykować „proroczy komunizm” swobodnie udzielając innym tego, co osobiście otrzymaliśmy od Pana.

Jeżeli na „kościelnych spotkaniach” nie ma tych dwóch rzeczy, to macie „klub towarzyski”, a nie „zgromadzenie świętych”.

 

Podobnie jak ryby w ciasnej sieci Szymona, nowo nawróceni w Kościele są zmuszani do duszewnej jedności, w której są uczeni, żeby nie sądzić ze względu na „jedność” i „harmonię”. To niszczy wspomnianą wcześniej „atmosferę apostolskich sądów”. Ci nowo nawróceni są także wtłaczani w ludzkie metodologie i tradycje, które wyciskają z nich prorocze życie (Amos 2:9-13), co czyni ich niezdolnymi do składania siebie w proroczej ofierze za innych; to niszczy atmosferę wspomnianego powyżej „proroczego komunizmu”. Wszystko to prowadzi do tego, że Kościół jest pełen niedojrzałych i wycofanych „dzieciaków”, które nie wzrastają w Duchu.

 

Druga łódź

Po tym, jak sieć się zerwała, przywołali na pomoc inną łódź:

 

„Skinęli więc na towarzyszy w drugiej łodzi, aby im przyszli z pomocą, i przybyli, i napełnili obie łodzie, tak iż się zanurzały.(Łukasz 5:7)

 

Zauważ, że te dwie łodzie zamieniły się w „zbiorniki” ryb. Jak powiedzieliśmy wcześniej, „kontenery” czy „naczynia” są w Piśmie odpowiednikami „metod”, które są z kolei związane ze służbą nauczycielską, i z duchem Girgaszyty, kiedy ta służba zbłądzi. Girgaszyci umierają przezutonięcie„, co wyjaśnia dlaczego łodzie zaczynały tonąć. Te ziemskie naczynia (t.j.- te dwie łodzie) próbowały utrzymać to całe „nadprzyrodzone życie” ryb, które złowili, ale żadne ziemskie naczynie nie będzie nigdy zdolne pomieścić i ograniczyć Bożego nadprzyrodzonego życia proroczego.

 

Ta zerwana sieć mówi o wysiłkach pastorów, żeby stworzyć sztuczną jedność przy pomocy emocjonalnej presji kananejskiej. Kiedy to zawodzi, wtedy zwracają się do nauczycieli, którzy następnie zapewniają stabilność wielkim religijnym strukturom girgaszyckim (t.j.- tym dwom łodziom). Ci, którzy odrzucają kananejską jedność kompromisowych przekonań, są przejmowani przez girgaszycką tradycję i religijność. Tak właśnie postępuje pastoralny matriarchatżeńskich służb (pastorzy i nauczyciele) wobec nowo nawróconych dzięki służbie ewangelizacyjnej.

 

Pierwsza łódź mówi o pionierskiej służbie apostolskiej, która została skażona przez pastoralnego ducha kananejskiej „jedności duszewnej”, a druga łódź mówi o służbie proroczej ograniczonej przez girgaszyckiego ducha nauczania. Jak powiedzieliśmy już wcześniej, służby apostolska i prorocza kładą fundament dla potężnej manifestacji służby ewangelizacyjnej. Kiedy Służby apostolska i prorocza są skażone lub zniekształcone, duchowy autorytet służby ewangelizacyjnej jest zagrożony.

 

Co się stało z rybami?

Warto zauważyć, że słowo „ryby” pojawia się jedynie dwa razy we fragmencie z Łukasza 5:1-11 – w wersetach 6 i 9 – i nie ma tam mowy co stało się z rybami załadowanymi na obie łodzie. Werset 11 mówi, że łodzie zostały wyciągnięte na ląd, bez wzmianki o tym, co zrobiono z rybami. Jest proroczy powód ku temu.

 

W oczach Pana „ewangelizm” to coś więcej niż tylko łowienie ryb. To dostarczanie ryb na ląd, aby można było je poddać właściwemu „procesowi”. Dla Pana prawdziwy „ewangelizm” to łowienie ryb i wprowadzanie ich z powrotem do takiego środowiska, w którym mogą wzrastać i rozwijać się w Duchu. Dzisiejszy Kościół łowi ryby, ale zostawia je w łodzi duchowej, a wszyscy wiemy co się stanie z rybą wyjętą z wody i nieugotowaną czy nieschłodzoną.

 

Kościół zdominowany przez służby pasterską i nauczycielską staje się Kościołem, którego ewangelizm nie jest w stanie dostarczyć ryb na ląd. Kiedy się słucha kazań „pełnoetatowych usługujących” w całym Kościele, staje się jasne, że ich jedynym zmartwieniem jest „zbawianie dusz póki Jezus nie przyjdzie”, a ich definicją „zbawiania dusz” jest doprowadzenie ludzi do powtarzania modlitwy grzesznika (t.j.- złowienie ich w sieć), i jako bonus, nakazanie im, żeby chodzili regularnie do kościoła (t.j.- załadowanie ich do łodzi). Kiedy już są w łodzi, nikogo nie obchodzi co się z nimi dzieje, ryby są zostawione żeby się psuły, podobnie jak Izraelici, którzy wyszli z Egiptu, ale umarli na pustyni nie wchodząc do Ziemi Obiecanej.

 

Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ służby pasterska i nauczycielska nie mają większych oczekiwań co do nawróconych. Nie oczekują, że Bóg zamanifestuje się przez „owcę”. Przecież to tylko „owca”!! Nie ma nic innego do robienia poza siedzeniem w ciasnych ławkach i oczekiwaniem na pochwycenie do nieba, gdzie będzie trwać w duchowej stagnacji aż do końca czasu.

 

Jak powiedzieliśmy wcześniej, Pismo wyraźnie pokazuje, że „zbawienie” jest procesem, nie tylko „momentem” w czasie. Przyrównanie „zbawienia” do „momentu w czasie” byłoby tym samym, co porównanie „życia” do chwili narodzin. Kiedy fizycznie narodziliśmy się na ten świat, wtedy rozpoczęło się nasze fizyczne życie, ale oczywiście na tym się nie skończyło. Ten moment był początkiem całego nowego procesu, który można nazwać „porażką” lub „sukcesem” w oparciu o to, co zrobimy z naszym życiem. Wielu ludzi zaliczyło „porażkę” w życiu, pomimo, że ich narodziny były „sukcesem”.

 

Bóg nie uratował nas od ognia dosłownego piekła, aby zaoszczędzić nam bólu oparzenia pierwszego stopnia!!! On nas uratował od dosłownego piekła, abyśmy mogli wypełnić plan, do którego zostaliśmy powołani. Jeśli próbujesz ratować młodego człowieka stojącego na krawędzi mostu, a który chce popełnić samobójstwo, to nie chodzi ci o to, żeby mu oszczędzić bólu związanego z upadkiem!!! Starasz się go uratować, żeby mógł żyć pełnią życia.

 

Nie zostaliśmy „w pełni zbawieni”, kiedy zostaliśmy uratowani od dosłownego piekła. Zostaliśmy uratowani od dosłownego piekła, aby otrzymać szansę na to, żebyśmy byli „w pełni zbawieni”.

 

Obstrukcyjna stagnacja

Kilka wersetów po fragmencie z Łukasza 5:1-11, Duch Święty zainspirował Łukasza, żeby napisał:

 

„I stało się pewnego dnia, gdy nauczał, a siedzieli tam faryzeusze i nauczyciele zakonu, którzy przybyli ze wszystkich wiosek galilejskich i judzkich, i z Jerozolimy, a w nim była moc Pana ku uzdrawianiu, (18) że oto mężowie nieśli na łożu człowieka sparaliżowanego, i usiłowali wnieść go i położyć przed nim, (19) a nie znalazłszy drogi, którędy by go mogli wnieść z powodu tłumu, weszli na dach i przez powałę spuścili go wraz z łożem do środka przed samego Jezusa.” (Łukasz 5:17-19)

 

Zwrot „ku uzdrawianiu” w wersecie 17 został przetłumaczony z greckiego słowa iaomai, które oznacza „ocalić”, i kojarzy się z „całkowitym uleczeniem”. W sensie duchowym oznacza to, że moc Pana, która była tam obecna, umożliwiała pełne zbawienie, ale nikt z tego tłumu nie był tym zainteresowany. Wystarczało im, że byli zgromadzeni wokół widzialnego Jezusa, w taki sam sposób, jak wielu wierzących jest zadowolonych ze swojego „narodzenia na nowo” i regularnego uczęszczania do kościoła. Tak długo, jak „kręcą się” wokół widzialnego budynku kościoła, są duchowo zaspokojeni.

 

Zwróć jednak uwagę, że tłum zadowolonych i będących w stagnacji ryb stał się przeszkodą dla tych, którzy szukali „pełni zbawienia” (w18,19). Ten fakt, że ci mężczyźni z wersetów 18 i 19 byli za pełnym zbawieniem, które wykraczało poza fizyczne uzdrowienie, zostało potwierdzone w następnym wersecie:

 

„I ujrzawszy wiarę ich, rzekł: Człowieku, odpuszczone są ci grzechy twoje.(Łukasz 5:20)

[Fakt, że Jezus odniósł się do grzechów tego człowieka zanim zajął się jego stanem fizycznym, oznacza, że serce tego chorego człowieka pragnęło duchowej odnowy, i to pragnienie przewyższało jego chęć bycia uzdrowionym fizycznie]

 

Pismo pokazuje nam, że nasze zbawienie jest pełne, kiedy wchodzimy dożycia wiecznego (Rodzaju 3:24, Objawienie 2:7, Objawienie 2:10, Objawienie 22:14), które jest czymś więcej niż tylko ucieczką od ognia dosłownego piekła. Życie wieczne oznacza bycie Jedno z Bogiem, bez żadnych etapów pośrednich (Objawienie 22:1-4, Objawienie 21:22, 1 Koryntian 6:17, Izajasz 33:14-17). Możemy zatem powiedzieć, że „blokujący tłum ryb”, który został wprowadzony do Kościoła dzięki ewangelizmowi zerwanej sieci, stał się kamieniem potknięcia dla tych, którzy szukają bezpośredniej Jedności z Bogiem. Ten blokujący tłum znalazł się na drodze tych, którzy szukają „pełni zbawienia” zarówno dla siebie, jak i dla innych.

 

Zauważ, że ci mężczyźni spuścili chorego na dół przez powałę (w19). Tapowałamówi o „przykryciu z gliny”, co z kolei wskazuje na girgaszycką hierarchię. To oznacza, że ci, którzy szukają „życia wiecznego” dla siebie i dla innych, nie zgadzają się, żeby pomiędzy nimi a Panem znajdowały się jakieś warstwy religijnych hierarchii i metodologii.

 

Narodziny trzech

W wyniku tego cudownego połowu narodziła się służba trzech mężczyzn:

 

Widząc to Szymon Piotr przypadł do kolan Jezusa, mówiąc: Odejdź ode mnie, Panie, bom jest człowiek grzeszny. (9) Albowiem zdumienie ogarnęło jego i wszystkich, którzy z nim byli, z powodu połowu ryb, które zagarnęli. (10) Także i Jakuba, i Jana, synów Zebedeusza, którzy byli towarzyszami Szymona. Wtedy Jezus rzekł do Szymona: Nie bój się, od tej pory ludzi łowić będziesz. (11) A wyciągnąwszy łodzie na ląd, opuścili wszystko i poszli za nim.(Łukasz 5:8-11)

 

Nawet pomimo, że Szymon Piotr, Jakub i Jan żyli cały czas pod wpływem ducha Girgaszyty, to mnóstwo ryb nie sprawiło, że pomyśleli o rozwinięciu swojego „rybnego biznesu”. Nie postrzegali tego cudu jako potwierdzenia, że zostali powołani, aby całe życie łowić dosłowne ryby. Przeciwnie, ten cud uświadomił im, że jest wyższe powołanie dla ich życia, z którego dotychczas nie zdawali sobie sprawy. Nie prosili Jezusa, żeby użył swoich „duchowych mocy” i podał im kolejne dobre „miejsce połowu”. Oni po prostu „zostawili wszystko i poszli za Nim” (w11). To był akt proroczej ofiary dla Boga.

 

Szmon, Jakub i Jan podczas połowu używali kananejskiej „zerwanej sieci” i girgaszyckich łodzi, ale Jezus udowodnił im, że obie te rzeczy nie pasowały do pracy ewangelizacyjnej, którą miał dla nich. Kiedy sobie uświadomili, że kananejskie pastorowanie i girgaszyckie nauczanie były niewłaściwe, poddali się Bożym sposobom. Zamiast polegać na 2żeńskich służbach, zaczęli polegać na 3 służbachmęskich„. To wtedy narodzili się apostoł Jakub, prorok Jan i ewangelista Szymon Piotr.

 

Po tym, jak Pan zmartwychwstał, Piotrowi, Jakubowi i Janowi przydarzył się kolejny „cudowny połów” (Jan 21:1-14), ale tym razem sieć już się nie zerwała. Ten drugi połów jest proroczym obrazem tego, jak w tych dniach ostatecznych zostanie odbudowana służba ewangelizacyjna. Bóg zniszczy w Kościele pastoralny ewangelizm „zerwanej sieci”, i On to uczyni usuwając matriarchat pastoralny. Podzielimy się tym w kolejnym artykule. Możesz też przeczytać prorocze słowo odnośnie „sieci dni ostatecznych”, które otrzymaliśmy od brata w Chrystusie, a które opublikowaliśmy wcześniej (w marcu 2005).

 

http://shamah-elim.info/_prnf/pastevan_prnf.htm

 

Dodaj komentarz