Na początek zacytuję fragment odczytu Feliksa Konecznego wygłoszonego na KUL w 1927 roku:
…Jagiełłę wezwano na tron polski. Na tron państwa, wyznającego
chrześcijaństwo od pół tysiąca lat, wezwano poganina, który
dopiero miał się chrzcić za… koronę. Był to straszny „skandal
europejski”, tym bardziej, że dwór wileński nie słynął z
łagodności obyczaju, a małżeństwu z Jadwigą towarzyszyła
rozgłośna plotka o bigamii, i w ogóle powątpiewano, czy brać na
serio chrzest krakowski. Krzyżacy, Habsburgowie i Luksemburgowie
urobili opinię Europy; sama Stolica Apostolska dopiero w roku
1388 odezwała się za Jagiełłą. Na zachodzie uchodził Zakon
krzyżacki za pokrzywdzonego, ciężko pokrzywdzonego przez
Jagiełłę i przez Polaków; nigdy jeszcze Krzyżacy nie byli tak
popularni w zachodniej Europie, nigdy przedtem nie doznawali
takiego wydatnego poparcia. Z całym zapałem szło zachodnie
rycerstwo do Prus na pomoc uciśnionemu przez Polskę i Litwę
Zakonowi niemieckiemu. Rozbrzmiewało hasło, żeby ratować
chrześcijaństwo zagrożone przez niby chrzest krakowski;
nawoływano do ofiar, bo oto Polska pod Jagiełłą gotowa sama
powrócić do pogaństwa. Polacy zdrajcami Krzyża! Tak odnosił się
do nas Zachód.
Nie brakowało głosów, uważających ewentualne zwierzchnictwo
Polski nad Letuwą i północną Rusią litewską za rabunek, dokonany
na państwie krzyżackim. To ich ziemie, bo oni nawracają je od
XIII wieku, i oni jedni tylko mają prawo organizować tam
Chrześcijaństwo. Chrzest z poręki Krzyżaków, zakonu rycerskiego
poświęconego nawracaniu, byłby pewny i bezpieczny; ale czyż można
zaufać chrztowi z poręki polskiej, z poręki wroga tegoż
bogobojnego Zakonu?! Rzeczy stoją tedy tak samo jak przed
chrztem krakowskim, a zatem kraje owe północne są pogańskie, a
jako takie podlegają Krzyżakom. W imię Chrześcijaństwa nie można
dopuścić, żeby Polacy rabowali i przywłaszczali sobie własność
Zakonu!
Widzimy, jako nie brakło kolców, i to bardzo grubych, naszemu
stosunkowi do Zachodu. I to także stanowi… historię starą…
Światopogląd „świętego rzymskiego cesarstwa narodu niemieckiego”
górą był niemal w zupełności; panował nad umysłami Zachodu
bizantynizm niemiecki. Trzeba było dopiero przeprowadzać umyślną
kampanię, by odgrzebać spod bizantyńskich popiołów światopogląd
łaciński i rozdmuchać go na nowo. Zabrano się do tego, i po
dłuższym czasie pozyskano dla sprawy polskiej szereg
najwybitniejszych umysłów Francji i Włoch. Walkę stanowczą
stoczono na soborach, zwłaszcza na konstanckim. Wygraliśmy dzięki
użytkowi nowoczesnej broni, a mianowicie: książki. Jęliśmy się
przekonywania opinii fundamentalnie, poprzez wywody naukowe,
dostępne samym tylko uczonym w scholastycznej filozofii. Trudno
orzekać, co bardziej Krzyżakom zaszkodziło: Grunwald (1410), czy
też napisana w pięć lat potem rozprawa krakowskiego profesora,
Pawła Włodkowica z Brudzewa, i przedstawiona soborowi jako
podkład pod wytoczoną Zakonowi sprawę: De potestate papae et
imperatoris respectu infidelium. Uczony polski wywodził, jako
ziemia pogańska nie jest bynajmniej „niczyją”, lecz prawą
własnością tubylców, których nie wolno nawracać przemocą, bo
fides ex necessitate esse non debet (Wiara nie powinna być koniecznie).
Obie tezy całkiem proste – a jednak w ówczesnym świecie
rewolucyjne. Nie zastanawiano się głębiej nad tymi sprawami, aż
dopiero na żądanie Polski i pod przewodem polskiego uczonego;
zastanowiwszy się, dziwowano się, jak można było dać się
powodować Krzyżakom. Ci bronili się zaciekle. W ich imieniu
zaciął sobie pióro na Polskę zawodowy pamflecista Jan Falkenberg
i nawoływał przeciw Polakom, którzy czczą bożka, który nazywa
się Jagajło, i są „psy bezwstydne”, którzy „wrócili do odmętu
niewiary”; toteż cała Europa winna ruszyć na krucjatę przeciw
nim. Każdego Polaka wolno zabić bez grzechu, a nawet będzie to
zasługa przed Bogiem; dostojnikom zaś i biskupom polskim należą
się szubienice i trzeba ich powywieszać dla dobra
Chrześcijaństwa. Tak tedy nie w XIX dopiero wieku wymyślił
niemiecki bizantynizm hasło „ausrotten”. Polemika pociągnęła za sobą dalsze rozprawy i innych autorów, objęła Polskę, Niemcy, Francję i Włochy – aż skończyła się zwycięstwem naszym, gdy w roku 1424 Falkenberg odwoływał swe
pismo w Rzymie na konsystorzu publicznym wobec Marcina V,
Papieża. Zdawano sobie sprawę z tego, że walczy się z pewnym
światopoglądem, reprezentowanym przez cesarstwo niemieckie, a
który zdaniem Polaków nie godzi się z Chrześcijaństwem, ani z
cywilizacją łacińską; nazywano rzecz innymi wyrazy, stosownie do
ówczesnej terminologii „wojną z całą nacją niemiecką”. Tak
nazywali współcześni ostatni okres wielkiej wojny polsko-
krzyżackiej (1431-I435), zakończony świetnym zwycięstwem pod
Wiłkomierzem. Bitwę tę porównywano współcześnie z Grunwaldem.
Odrębna polska kultura wywalczyła sobie prawo do życia. Odtąd
poczynała sobie śmiało, krocząc wbrew utartym przez niemiecki
bizantynizm szlakom.
* * *
Ideologia Pawła Włodkowica z Brudzewa przyjęła się w umysłach
polskich.
Łatwo tu o analogię z aktualną sytuacją Polski.
Moją modlitwą jest, żeby Pan dał nam dzisiaj takich Pawłów Włodkowiców, którzy by umieli w Europie przedstawić prawdę o Polsce.